niedziela, 17 listopada 2013

Butterfly Project.

Niedawno pod postem zapytano mnie o tatuaż na nadgarstku.. O nich również kiedyś porozmawiamy. Jednak teraz adekwatnie do tego, co na tamtych zdjęciach widniało na mojej ręce..
To nie tatuaż. To wielu osobom znany już Butterfly Project. Słyszeliście o tym? Wiele razy przewijało się to u mnie na asku czy instagramie. Jednak nigdy jakoś nie miałam potrzeby się z tym utożsamiać. Troszkę się zmieniło.
Szczerze polecam wszystkim, by choć na chwilę tu przystanęli i przeczytali o nim parę słów..
Jest to projekt stworzony z myślą o ludziach samookaleczających się. Jest on zarówno dla tych, którzy mają z tym problem, jak i dla tych, którzy chcą ich w ten sposób wspierać. Najczęściej na nadgarstku, bądź innych miejscach będących "celem żyletek" rysuje się motylka. Jednego lub więcej. Nadaje się im imiona. Jeśli sam się tniesz- umieszczasz motylka na ranach, by następnym razem mieć świadomość, że możesz uszkodzić nie tylko własną skórę, ale także zabić to słodkie stworzenie, z którym powinieneś się zżyć. Jest to forma terapii.
Jednak możesz również wstąpić do projektu jako wsparcie dla innych. W ten sposób pokazujesz im, że mogą na Ciebie liczyć, mogą z Tobą porozmawiać. Na ulicy uśmiechnij się do osoby, u której zauważysz motylka. Gracie w jednej drużynie.
Moje- Nicky i Sally starają się być ze mną codziennie, a znajomi często się nimi zachwycają, choć nie wszyscy wiedzą, co tak na prawdę oznaczają.
Mam nadzieję, że przynajmniej kilkoro z moich czytelników to zrozumie i nie wyrzuci zaraz ze swojej głowy. Liczę na Was :*




xoxo Niśka

2 komentarze:

  1. robisz to dla kogoś konkretnego? bardzo podoba mi się ten pomysł i projekt jest zaje*isty moim zdanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest też coś takiego, że nazywa się motylka imieniem ważnej dla nas osoby, nie chcemy jej okaleczać, bo nam na niej zależy. :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi miło, gdy zostawisz jakiś ślad ^.^