Chciałabym być wróżką. Tak wiem. Dziecięce marzenia. Ale
takie ogromne. I ważne. I byłabym dobra. Tak dobra, że pomagałabym ludziom.
Wszystkim. Tym nieznanym. Ale przede wszystkim tym bliskim. Taka wróżka
dobrodziejka. Na pełny etat. Dostępna 24 godziny na dobę. Zawsze otwarta.
Uśmiechnięta. Życzliwa. Pomocna. Byłabym zwiewna jak młody motyl. Skrzydła
szkliłyby się na słońcu. Wiatr unosiłby mnie wysoko ponad ludzkie głowy. Uszy
wyłapywałyby najróżniejsze dźwięki. Oczy dostrzegałyby najmniejsze szczegóły.
Serce odczytywałoby najskrytsze myśli smutnych osób. Mózg odczytywałby je i
momentalnie poprzez czarodziejską różdżkę wypluwałby idealne rozwiązanie. A ja
latałabym z kwiatka na kwiatek. Przysiadałabym na ramionach płaczących. Na
zmęczonych dłoniach. Strapionych głowach. Patrzyłabym w nieobecne oczy. Nikt by
mnie nie znał. Taka niewidzialna ręka. Taka pomoc z nieba. Nadprzyrodzona siła.
Obecna duchem. Nieobecna ciałem. Moje życie byłoby zbiorem innych żyć. Zbiorem
cudzych problemów. Ich rozwiązań. Ludzkich smutków. Równie dużej ilości
wywołanych uśmiechów. Wywoływanych łez radości i wzruszenia. To byłoby piękne.
Lecz nierealne. Może w następnym życiu.
xoxo Niśka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, gdy zostawisz jakiś ślad ^.^