Ten jubileuszowy post będzie w takim razie ostatnim przed prezentacją mojego pokoju. Sama nie wiem niby jak to świętować. Siedzę sama z Kłapouszkiem, laptopem, dwoma pustymi kubkami i telefonem przy biurku i cieszę się w duszy taką mało istotną błachostką. Podnosi mnie jednak dość mocno na duchu samym swoim istnieniem i to jest piękne. Przez chwilkę przestałam nawet czuć wszechogarniający mnie chłód. Mimo wszystko za oknem widzę zupełnie tonący we mgle Telegraf i nawet jego czerwone światełko nie daje rady się przebić. Może zaraz napiszę kolejną wyrwaną z kontekstu scenę o zapłakanej dziewczynie. Może tym razem wykorzystam tę mleczną mgłę i okropną jesienną szarość. Osobiście brakuje mi tylko "tego czegoś Bartuli" i kaptura intensywnie pachnącego moim suodziakiem *.*
Na pocieszenie w taki dzień, piosenka..
Directionerką nie jestem, ale oni zawsze mnie podnoszą na duchu.
xoxo Niśka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi miło, gdy zostawisz jakiś ślad ^.^