Potencjalnie nie powinno tak być. Idę do 3 gimnazjum, nie zmieniam szkoły. Po wakacjach spotkam się z tymi, których zostawiłam pod koniec czerwca na całe 2 miesiące. Nie rozstałam się z chłopakiem, pomijam fakt, że trudno powiedzieć czy kiedykolwiek takiego miałam (skomplikowana sytuacja- może kiedyś wam opowiem). A więc co? Z roku na rok coraz częściej rozważam takie rzeczy. Wyszło na to, że najzwyczajniej się boję. Boję się tego nowego roku szkolnego. Boję się reakcji ludzi, których spotkam. Ich nastawienia, zachowania. Wiem, że ich wszystkich znam. Ale to się staje coraz bardziej zagmatwane. Od roku cierpię na nieuleczalną i nieodwzajemnioną miłość, a teraz dowiaduję się, że ktoś, kogo uważałam za przyjaciela, się we mnie zakochał. Inna sprawa, gdyby miał w sobie coś, co by mnie do niego przyciągało. Ale nie. Nie potrafię znaleźć takiej cechy. A z resztą moje serce jest chwilowo niedostępne.
Nowy początek... New beginning... Aaa... zapomniałam, że zmieniają nam budynek szkoły. Nie wiem co w tym strasznego. Tylko jeden fakt- przez cały poprzedni rok siedziałam w ławce obok lamy, w której się zakochałam. On, jak to zwykle w życiu bywa, kocha inną, a ona jego nie. Więc dochodzę powoli do stwierdzenia, że boję się jego. I tej cholernej ławki. Jakie to banalne i bezsensowne...
Dupna historia... Pewnie mało kogo interesują skomplikowane sytuacje sercowe jakiejś blogerki. Okazuje się jednak, że nawet mojej najlepszej przyjaciółce trudno mi o tym powiedzieć, o tym co nadal czuję. Zatruwałam ją tym ponad pół roku. A swoją drogą jest też przyajciółką lamy i tego, co postanowił do mnie zarywać. Boję się, że nagle nasza przyjaźń będzie pełna tajemnic i nie będę wiedziała z kim jest szczera. Niech ci wszyscy ludzie dadzą mi święty spokój, albo niech tak ułożą świat, żeby był prostszy...
xoxo Niśka
wiesz mam podobne problemy ;] ........ wiem jak to jest siedzieć z lamą
OdpowiedzUsuń