Ostatnio w ogóle mam niezłego psychicznego doła. Wszystko jest dobrze do mniej więcej 17-18. A potem chandra. Herbata, koc i totalny odlot ze świata. Ale taki negatywny. Cisza. Skrobnęłam właśnie list dla samej siebie, by wyrzucić trochę złych emocji. Siedzę w pokoju w totalnym bajzlu i czekam na tą cholerną wizytę księdza. Od rana nawet nie pościeliłam łóżka. Papierki po cukierkach walają się wszędzie. Za dużo ich. Jeszcze chwila i będę gruba. Tak nie można >.< Wifi w telefonie nie chce mi się ogarnąć. Koniec świata. Zostawię was z kilkoma zdjęciami z wczorajszych urodzin Sebastiana *.* Najlepiej wyszłam na tych, na których jem.. Bez komentarza..
xoxo Niśka