piątek, 16 listopada 2012

Były, były... i kolejne...

No cóż. Życie bez kłopotów jest podobno nudne. Ale wolałabym ich nie mieć. Jak pewnie każdy. Egzaminy się skończyły. Wyniki pozytywne są tylko jak na razie w 50%. Ale nie ma się tu czym przejmować. Listopad to najgorszy miesiąc jesieni, roku. Przepraszam, że to mówię, ale wtedy tak dużo się sypie... dużo, ale na szczęście nie wszystko.
Jutro jeden z najtrudniejszych dni mojego dotychczasowego życia. Boję się jak cholera. Pewnie spanikuję pół godziny przed i nic nie wyjdzie z tego co wymyślę. Takie rozmowy zawsze są trudne, ale myślałam, że jeszcze trochę sobie na takie poczekam.
Przeżyłam dzisiaj jeden szok, no może dwa. Jest ch*jowo ale stabilnie. Ktoś się może chce zamienić na chwilę życiem? Złudne nadzieje, decyzje z przymusu. Muszę postawić na swoim, ale jak to zrobić nie raniąc tych, na któych mi zależy? Zależy nie w takim stopniu, w jakim chcieliby istnieć w moim życiu. Nie męczę was tutaj problemami, bo mało kto chce to czytać.
Dzisiejszy wypad na donuty był genialną 20-minutową odskocznią. Później cappuccino przy ważnej rozmowie. A jutro dzień, po którym może nareszcie wszytsko się wyjaśni. Trzymajcie kciuki :*


Faza na małe sweet focie tandetną kamerką :P


xoxo Niśka

1 komentarz:

Będzie mi miło, gdy zostawisz jakiś ślad ^.^